Kiedy się odwróciłam w stronę wejścia do salonu zobaczyłam w nich Robb'iego z moją babcią.
-Robby!Co cię tutaj sprowadza?-zapytałam zaskoczona
-Przyszedłem pogadać....
-Co się dzieje?-zaniepokojona wstałam s fotela na którym siedziałam
-Chodzi o "
The Lightning"a dokładnie o ich Vice Kapitana Conor'a McAdam'a-powiedział Robby.Wszyscy patrzyli na naszą dwójkę zaciekawieni.Pokazałam Robb'iemu że ma usiąść.
-O co dokładnie chodzi?-zapytałam się
-O ciebie.Powinnaś uważać na niego.On jest taki że nie odpuści dopóki nie dostanie tego co chce....
-A co to ma wspólnego ze mną?-zapytałam się
-Dobrze wiesz co...
-No chyba nie za bardzo.....
-Czego chce Conor?-zapytał się mnie
-Właśnie się ciebie o to pytam-powiedziałam powoli i wyraźnie
-Myśl Lily!Myśl!!!-rozkazał mi.Zaczęłam myśleć.Przez głowę szło mi tysiące myśli.Zatrzymałam się na wydarzeniu z wczoraj
"Jeśli nie będziesz ze mną to nie będziesz z nikim.Rozumiesz?"słowa Conor'a odbijały się w mojej głowie.Z wrażenia aż musiałam usiąść.On.Chciał.Mnie.Schowałam głowę w rękach.
-Myślę że już wiesz....-powiedział Robby
-On....chce....-celowo nie dokończyłam.Wszyscy w domu nie wiedzieli o co chodzi.No oprócz osób które przy tym były.
-Tak Lily-powiedział Rob.Podszedł do nie i położył dłoń na ramieniu-Myślę że uporasz się z nim.Pogadaj z drużyną i lepiej żebyś sama nigdzie nie wychodziła,on jest do wszystkiego zdolny kiedy czegoś na prawdę chce
-Dziękuje Robby że nas o tym poinformowałeś-podziękowała mama.
-Nie ma sprawy.Dzieciaki z drużyny są jak moje własne dzieci-uśmiechnął się.W sumie Robby był całkiem młody miał tylko 33 lata.Tak jak tata.I nawet był przystojny-Ok.Będę się zbierał.A ty mała się trzymaj.Nie daj się-powiedział i poczochrał mi włosy.Uśmiechnęłam się do niego i odprowadziłam go do drzwi.
-A tak na marginesie....Ian nie jest taki zły-powiedział i puścił mi oczko.Zaśmiałam się na ten widok.
-Dzięki Tatuśku.Może kiedyś skorzystam z twojej rady-powiedziałam dalej się śmiejąc.
-Do zobaczenia na treningu!
-Pa!Take Care!!!!-krzyknęłam w odpowiedzi i zamknęłam za nim drzwi.Poszłam do salonu gdzie wszyscy czekali na moje wyjaśnienia.
-Co się dzieje?-zapytał się mój tata.Zignorowałam go i przeszłam do kuchni.Nie zamierzałam się do niego odzywać.Niech idzie pogadać z tym plastikiem.Po chwili do kuchni przyszła mama i babcia.Usiadły obok mnie przy stole.
-Wiemy że jest ci przykro,ale wybacz mu-powiedziała mama po polsku.
-Jak on nawet mnie nie przeprosił!-krzyknęłam w tym samym języku-Jeśli nawet mnie przeprosi to mu tego tak szybko nie wybaczę!-wstałam od stołu i patrzyłam na nie.Kątem oka zauważyłam że wszyscy w salonie patrzą na nas z niezrozumiałymi minami.Tylko dziadek rozumiał o co chodzi,podszedł do mnie i przytulił.Nie płakałam.Nie miałam już łez i sił na to.Po chwili już się uspokoiłam,usiadłam znowu na krześle i wzięłam głęboki oddech.
-Przepraszam że krzyczałam-powiedziałam w stronę mamy i babci.One uśmiechnęły się do mnie przyjaźnie.
-Masz rację.Nie przeprosił cię.Ale żałuję.Wczoraj trochę wypił i nie panował nad sobą.Dzisiaj jak się obudził nie wiedział dokładnie co się stało,wytłumaczyłam mu to i jest mu strasznie głupio i jest zły na siebie za to co zrobił.-powiedziała mama,spojrzałam na osoby w salonie.Tata patrzył się na mnie smutnym wzrokiem a reszta czekała na rozwój sytuacji.
-Nie muszę mu na razie wybaczać?
-Nie.Niech zrozumie że z rodziną Mazur się nie zadziera-powiedziała babcia bojowym tonem.Nasza czwórka wybuchła na to śmiechem.
-Ok.Chodźmy coś obejrzeć-powiedziałam już po angielsku i ruszyliśmy do salonu.Włączyliśmy
"
Kabhi Khushi Kabhie Gham"Chłopaki nie chcieli tego oglądać ale z dziewczynami zrobiłyśmy tak że nie mieli wyboru.Przy scenie kiedy syn spotyka matkę,wujek Zayn,Niall,Harry i Ed zaczęli płakać.Ha!A ja się trzymałam,ale kiedy ojciec i syn się spotkali,i ojciec tłumaczy że nigdy nie przestał go kochać to płakałam.Odwróciłam się w stronę okna.Patrzyłam chwilę.Poczułam wzrok taty na sobie odwróciłam się w jego stronę,zauważyłam że w jego oczach są łzy.Nie chciałam na to patrzeć,dzięki Mandy mogłam z tam tond wyjść.Pobiegłam do małej,gdy weszłam do małej ona stała w łóżeczku i czekała aż ktoś ją wyjmie.Kiedy zobaczyłam jej zapłakaną twarz,serce mi się krajało.Wzięłam ją na ręce i przytuliłam.Kiedy już się uspokoiła,zniosłam ją do kuchni.Kiedy przechodziliśmy przez salon wszyscy uśmiechali się do nas,już nie oglądali filmu,prawdopodobnie już się skończył.W kuchni w krzesełku posadziłam małą i zaczęłam robić jej jedzonko.Nagle wpadła mama
-Daj ja to zrobię-powiedziała
-Nie.Spoko.Mogę się tym zająć nie mam nic ciekawszego do roboty-posłałam jej uśmiech.
-Dobra pójdziemy na ugodę.Ja zrobię jej jedzenie i nakarmię a ty pójdziesz ze mną i Mandy na spacer ok?
-Stoi-uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i pobiegłam na górę się przebrać.Ubrałam się trochę cieplej bo było zimniej niż rano,spojrzałam na zegarek 14:35.Szybko ten czas minął.Wzięłam moją torbę i zapakowałam wszystkie potrzebne rzeczy jak:telefon,aparat,butelkę małej,żelki,gumę do żucia,okulary przeciwsłoneczne i pełno różnych rzeczy.Mając Wszystko zbiegłam na dół i zostawiłam moją torbę pod ścianą,zobaczyłam jak wujek Harry i Ed wychodzą.
-Już idziecie?Myślałam że zostaniecie na dłużej.-powiedziałam smutno
-Nie bój się mała.Idziemy do sklepu po parę piw-uśmiechnął się Ed odwzajemniłam ten gest z przyjemnością.Ed był spoko,chciałam go wołać wujek ale on woli jak się go woła po prostu Ed.
-Cool!Tylko nie szaleć z tymi procentami!-zaśmiałam się a oni razem ze mną.
-Nie martw się!Wszystko będzie pod kontrolą.Ja zostaje w domu-powiedziała babcia wychodząc z salonu.
-Jak to?To gdzie ciocia Perrs,Dan i Jade?
-Aaa....One są na tarasie i o czymś gadają.Pewnie plotkują-zachichotała babcia.
-Ok.Idę do nich może pójdą z nami na spacer?-i pobiegłam w stronę tarasu.Kiedy przechodziłam przez salon wujek Liam spojrzał się na mnie i uśmiechnął jakoś tak dziwacznie.Kiedy dostałam się na taras zobaczyłam jak leża na leżakach i się z czegoś śmieją.
-Cześć!Idziecie ze mną,mamą i Mandy na spacer?-zapytałam się ich z uśmiechem
-Nie wiem jak wy dziewczęta ale ja idę.Nie chcę patrzeć jak chłopaki piją piwo i oglądają mecz-powiedziała ciocia Dan.
-Masz rację-zgodziła się Jade
-No to ruszamy-Ciocia Perrie.
Kiedy przechodziłyśmy przez salon wuj.Zayn i Niall patrzyli się na mnie ze zdziwieniem,wuj Li za to miał ten swój uśmieszek na ustach.Musiałam się dowiedzieć o co chodzi.
-O co wam wszystkim chodzi?-zapytałam się ich stając na środku salonu.Tata i dziadek spojrzeli się na mnie zaciekawieni.
-O to że ubrałaś prezent urodzinowy od wujka Liam'a-powiedział wuj.Zayn
-No i co z tego?
-To że nigdy nie przypuszczaliśmy że kiedykolwiek go ubierzesz-powiedział wuj.Niall-Myśleliśmy że jest za chłopięcy na ciebie.
-Ja tam lubię takie ciuchy.Są bardzo wygodne.-powiedziałam z uśmiechem i wyszłam z salonu.Za sobą usłyszałam śmiech wuj.Liam'a,taty i dziadka.Czyli mieli zakład.Wuj.Zayn i Niall najwidoczniej przegrali.Ojjj....Tak mi przykro.........
Tak szczerze to to opowiadanie bardziej podoba mi się niż twoje poprzednie. Chociaż bardziej lubię zmierzch. Doskonale wczuwasz się w jedenastolatkę. Nie wiem,może spowodowane jest to wiekiem,nieważne. Nie jestem directionerką ale nie ma ich za dużo więc ok. Będę tu zaglądać. Aha jeśli chcesz żeby na twoim blogu było więcej komentarzy, włącz opcję żeby ktoś,kto nie ma konta google albo innego gówna też mógł je dodawać. Jeśli nie wiesz jak pisz- oldud@wp.pl
OdpowiedzUsuńCzekam na nn i pozdrawiam.
Życzę weny,
Ola.
Dziękuje :)
UsuńŚwietnie, bardzo mi sie podoba ten blog, opowiadanie:) Jestem ciekawa czy Lilly wybaczy ojcu? Zapraszam do siebie: http://narodzeniesie-nowejbelli.blogspot.com/ i zmierzch-poczatek.bloog.pl Pozdrawiam:D
OdpowiedzUsuńCzytaj dalej a się dowiesz? ;) na pewno Look'ne na twoje blogi :)
Usuń