poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział 4

Razem z dziewczynami wyszłyśmy z domu.Mama prowadziła wózek z Mandy.Poszłyśmy do parku,na ścieżkę która prowadziła nad małe jeziorko.Było już po 15-nastej.Gadałyśmy z dziewczynami kiedy mała zaczęła wydawać dziwne dźwięki.Podeszłam do niej i ukucnęłam przed wóźkiem.
-Co jest maleńka?-zapytałam się jej.
-Lilo....-jej pierwsze słowo,wszystkie patrzyłyśmy na nią zdziwione.Mama zachwycona podbiegła do nas z łzami w oczach,mnie samej łezka się zakręciła w oku.Pierwsze słowo mojej małej siostry było moje imię,no może nie dokładnie ale blisko.Mama wzięła ją na ręce i przytuliła,po chwili przytuliła również mnie.
-Mama...powiedziała mała.Mama usłyszawszy to zaczęła jeszcze bardziej płakać.Ja się zaśmiałam ciocia Perrs nagrywała wszystko swoim telefonem.
-Obac!!-powiedziała mała wskazując coś paluszkiem na naszymi plecami.Kiedy się odwróciłam zobaczyłam huśtawkę -Ujac,ujac- powiedziała Mandy wskazując na huśtawkę,uśmiechając się słodko.Nie mogłam się oprzeć małej więc wzięłam ją od mamy i pobiegłam do huśtawki z małą.Za nami mogłam usłyszeć śmiechy reszty,ale co poradzę na to że Mandy jest moją małą księżniczką?Zrobiłabym wszystko dla niej.Posadziłam małą na huśtawce i zaczęłam bujać.
-Ciociu podaj mi aparat!-krzyknęłam do cioici Dan bo to ona trzymała moją torbę na ramieniu.Mandy była szczęśliwa,to było najlepsze kiedy patrzyłam na nią.Po huśtaniu mała chciała zjeść lody więc poszłyśmy do budki.Mała wzięła sobie loda czekoladowego,Ci.Perrs-waniliowego,Ci.Dan-truskawkowego,Jade-jagodowego,mama-kawowego,ja za to wzięłam sobie shake'a czegoladowego.Było już po 18-nastej więc wróciłyśmy do jeziorka i podziwiałyśmy jak słońce powoli schodzi ku dołowi.Kiedy nam się już znudziło ruszyłyśmy w stronę domu.Kiedy byłyśmy już blisko domu,usłyszałam krzyk za nami więc szybko się odwróciłam i zobaczyłam jak mała dziewczynka około 6 letnia stoi na jezdni a na a w jej stronę pędzi rozpędzony samochód.Nie myśląc zbyt wiele pobiegłam w jej stronę,ile sił w nogach biegłam żeby ją tylko uratować.Dzięki ci za to że jestem jeszcze jako tako szybka,zdążyłam odepchnąć dziewczynkę z drogi,ale nie zdążyłam uratować siebie więc hamujący samochód uderzył w moje biodro.Siła odrzutu była tak silna że poleciałam do przodu i uderzyłam w drzewo.Nic wielkiego mi się nie stało,ale myślę że szybko się nie pozbieram.Ten tydzień był strasznie nie fortunny dla mnie.Powoli zaczęłam się podnosić z ziemi gdy poczułam jak coś ciepłego płynie mi po twarzy więc odruchowo podniosłam dłoń do twarzy.Kiedy na nią spojrzałam była cała czerwona.Krew.Cudownie nie ma nic lepszego niż to.Nagle usłyszałam jak ktoś woła moje imię więc spojrzałam w tą stronę i zobaczyłam ciocie,Jade i mamę z Mandy biegnące w moją stronę.
-Boże!Lily nic ci nie jest?-Ciocia Perrs jak zwykle panikowała.
-Nie.Nic mi nie jest.Wszystko gra.I'm Still Alive!-powiedziałam żeby ją trochę po wkurzać.
-Nie żartuj sobie!Dzwonie po pogotowie-powiedziała mama.Nie tylko nie szpital!Lekarze i pielęgniarki.
-Mamo naprawdę nic mi nie jest!
-Nie kłam!Przecież przeleciałaś dobre 6 metrów i uderzyłaś w drzewo!-krzyknęła przerażona.
-To jeśli musisz to zadzwoń po Dr.Lubelskiego i niech przyjdzie do domu ok?Przecież wiesz że nie lubię szpitali.-powiedziałam z błagającą minom.
-ok.To chodźmy do domu.
-Poczekajcie chwilę.....Gdzie jest ta dziewczynka?-zapytałam się
-Jej mama zabrała ją do lekarza bo chyba złamała rękę-poinformowała mnie Ci.Dan.
-Ok możemy iść do domu-powiedziałam i spróbowałam wstać ale moja noga była pod dziwnym kątem,znaczy nie noga ale biodro było jakby wypchnięte.Ałłł.....nie mogę stać na tej nodze.Ci.Dan i Perrs chyba to zauważyły bo podeszły do mnie i pozwoliły mi się o nie oprzeć.
-Auć....-syknęłam sama do siebie-Dlaczego ja zawszę muszę mieć do szczęście?-powiedziałam już głośniej.Kiedy przechodziłyśmy obok ludzi,oni patrzeli się na mnie przerażeni.Nie dziwię im się nie codziennie widzi się 12-nasto letnią dziewczynę z zakrwawioną twarzą i wybitym biodrem.Mandy patrzyła się na mnie przestraszona.Uśmiechnęłam się do niej,przynajmniej próbowałam ponieważ ból mi to uniemożliwiał.W końcu doszłyśmy do domu.Kiedy weszłyśmy do salonu,wszyscy spojrzeli na nas przerażeni.
-Na co się patrzycie?Zróbcie jej miejsce!-warknęła Jade.Wu.Liam,Niall,Harry i Ed przerażeni zeszli z kanapy a dziadek podbiegł do mnie i pomógł położyć mnie na kanapie.Trochę bolało więc syknęłam.
-Co się stało?-zapytał się przerażony tata.
-Jakby cię to w ogóle interesowało-warknęłam w jego stronę.Mama posłała mi karcące spojrzenie na które odpowiedziałam wywróceniem oczy.
-A więc.....-zaczęła mama ale przerwał jej dzwonek do drzwi więc pobiegła otworzyć.Ja w tym czasie wpatrywałam się w sufit i myślałam czy tej dziewczynce nic się nie stało.Ignorowałam moich bliskich którzy zadawali pytania jak"Jak się czujesz?"albo"Co się stało?".Po chwili do salonu wszedł Dr.Lubelski z moją mamą.Dr.Lubelski był jedynym doktorem którego lubiłam.Odbierał oby dwa porody moje mamy i on był lekarzem naszej całej rodzinny.Mandy siedziała na fotelu na kolanach babci.Kiedy doktorek mnie zobaczył to aż się cofnął,musiałam naprawdę źle wyglądać.
-Boże dziewczyno!Co ci się stało?-krzyknął po angielsku chociaż był Polakiem.
-Mały wypadek przy pracy-powiedziałam z krzywym uśmiechem.
-Dziewczyno!Jesteś cała zakrwawiona i okaleczona a jeszcze sobie z tego żartujesz?
-Bo nie bez powodu mam na nazwisko Tomlinson muszę mieć coś w genach-powiedziałam do doktora.
-Dobra.Nie było tematu.Najpierw przeczyszczę ci twarz,potem opatrzę rany i zobaczymy czy nie będziesz potrzebowała jechać do szpitala-powiedział doktor.
-I pan na serio myśli że ja tam pojadę?Hahahhahahah....Dobry żart!
-Dobra nie marudź-powiedział i podszedł do mnie-Dasz radę usiąść?
-Myślę że tak...-usiadłam ale biodro strasznie bolało.Syknęłam z nadzieją że nikt nie usłyszy ale jednak usłyszał to doktorek i kazał mi się z powrotem położyć.Kiedy przemywał moją twarz,zobaczyłam że zużył prawię 20 gazików.OMG!!!Każdy w salonie patrzył na mnie ze strachem.
-Dobra mała.Powiedz jak to się stało-rozkazał mi doktorek.Zszył już łuk brwiowy i zabrał się za ranę na ręce i brzuchu.Spojrzałam błagająco na mamę bo nie miała siły tego tłumaczyć,mama kiwnęła głową na tak.Ja robiłam wszystko byleby nie patrzeć na szyjącego moją skórę doktora.
-A więc tak.........

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz