wtorek, 12 marca 2013

Rozdział 6

-Leż spokojnie.Będzie bolało,ale tylko chwile-i już miał zaczynać kiedy go ztrzymałam
-Stop!!!-krzyknęłam-Niech wszyscy z tond wyjdą-powiedziałam hardo.Lekarz zaczął wypraszać ich z salonu, żadno nie chciało się ruszyć i protestowali.Biodro dawało o sobie znać,łzy stanęły mi w oczach.
-Proszę.Wyjdźcie z tond-wyszeptałam błagalnie,każdy po kolei wychodził aż został tata,mama i dziadek.
-Idźcie- powiedziałam w ich stronę.Żadno z nich się nie ruszyło-Dobra zostańcie i patrzeć jak mnie boli.Proszę Bardzo ja wam nie bronie.Ale później będziecie tego żałować.....
-Dobrze wychodzę-powiedział dziadek.Mama i tata zostali,spojrzałam na doktora błagalnie.
-Może tylko jedno z was zostać-powiedział doktor głosem nie znoszącym sprzeciwu.Mama i Tata spojrzeli na siebie.Po chwili tata westchnął.
-Dobrze ja wyjdę-powiedział i już go nie było.Mama za to ukucnęła przy łóżku i pogłaskała mnie po głowię.Doktor zaczął mi nastawiać biodro.
-AAAA!!!!!!!!-po chwili strasznie krzyczałam.Łzy mieszały się z kropelkami potu.Mama płakała razem ze mną.Po pół godzinie lekarz już skończył nastawiać i wsadził mnie w usztywnienie.W każdej chwili mogłam je zdjąć.Przy nakładaniu usztywnienia doktorek zaczął mi gratulować wytrzymałości mówił że normalnie dzieci w moim wieku mają ten zabieg przez prawie 3 godziny bo z bólu nie wytrzymują.
-A i jeszcze gratulacje z powodu meczu.Cudownie zagrałaś,a jak tam twoje żebra widziałem że trochę wymiotowałaś krwią więc myślę że dobrze będzie jak przyjdziesz na badania krwi ponieważ straciłaś jej strasznie dużo-powiedział poważnie doktor i zaczął się pakować-Będzie najlepiej jak nie wstaniesz z tej kanapy do jutra....
-Jak to?A co z myciem?I w ogóle resztą reszty?-zapytałam się a lekarz i mama chyba za bardzo mnie nie zrozumieli.
-Dzisiaj jednak nie będzie to możliwe,dopiero co założyłaś usztywnienie i zostałaś zszyta w nie których miejscach.
-Bartek.Zaopiekuje się nią-powiedziała moja mama.
-Ok.Przynieś jej coś na zmianę jej ciuch są całe podarte i poplamione krwią-mama kiwnęła głową na tak i wyszła z salonu po chwili wróciła z moją piżamą.Dr.Lubelski wyszedł a ja z pomocą mamy się przebrałam,byłam cała oblepiona potem i łzami.Na włosach miałam jeszcze krew.Mama wyjęła z szafki pod telewizorem poduszkę a z pod drugiej kanapy koc i mnie nim przykryła.
-Wszyscy czekają za drzwiami żeby się z tobą zobaczyć....Chcesz żeby weszli?-zapytała się mama.Pomyślałam że raz się żyje.
-Wpuść mamuś ich-powiedziałam słabo bo przez krzyk i płacz straciłam trochę siły.Mama podeszła do drzwi od salonu i je otworzyła i po chwili w pokoju po pojedynczo wpadli:Tata,dziadek,Zayn,Niall,Harry,Liam,Dan,Perrs,Jade,Ed i babcia z Mandy na rękach.Kiedy mnie zobaczyli to stanęli przerażeni w miejscu.
-Co aż tak źle wyglądam?-zapytałam się i cichutko zaśmiałam ale kiedy zobaczyłam że nikt inny się nie śmieje ja tez przestałam-Czyli jednak tak strasznie?
-Nie maleńka tylko chcemy wiedzieć jak to się stało powiedział Niall i ukucnął obok mnie na ziemi.Taaa....wujek Niall jest moim ojcem chrzestnym.To on nauczył mnie grać na gitarze i zaraził miłością do muzyki.
-Mamo opowiesz im co się stało?Ja nie mam siły-i posłałam jej lekki uśmiech.Mama zaczęła swoją opowieść a ja myślałam o tej dziewczynce którą uratowałam.Czy nic jej nie jest?To pytanie właśnie mnie korciło.Kiedy wybudziłam się ze swoich myśli usłyszałam jak mama opowiada jak wybiegłam na jezdnię żeby uratować dziewczynkę i sama zostałam potrącona.
-Siła odrzutu była tak duża że Lily wylądowała na pobliskim drzewie.I tak właśnie się skończyło.Mama dziewczynki zabrała ją do szpitala bez słowa podziękowania......-zakończyła mama.Kiedy spojrzałam na rodzinę Direction,wszystkie oczy(oprócz Perrs,Dan i Jade)były skierowane na mnie i mogłam w nich dostrzec podziw i w przypadku taty dumę.Niall który cały czas kucał przy mnie przytulił mnie ale bardzo delikatnie jakby bał się że mnie zmiażdży.
-Zachowałaś się bardzo odważnie.Nie wiem nawet czy któreś z nas zrobiło by to co ty.Jestem dumny że jesteś moją chrzestną córką.-powiedział Niall i łezka mu się zakręciła w oku.
-Wujek weź nie płacz bo nie ma o co-powiedziałam i otarłam łezkę z jego policzka.On w zamian się do mnie uśmiechnął.Było już późno więc mama poszła położyć Mandy spać.My wszyscy siedzieliśmy w salonie,znaczy ja leżałam i oglądałam jakiś durny horror z chłopakami kiedy dziewczyny poszły zrobić kolację.Szczerze to nie byłam głodna,nie jadłam nic od śniadania oprócz shake'a myślę że to może mieć coś związanego z wypadkiem ale mniejsza z tym.Kiedy dziewczyny weszły do salonu z kanapkami wszyscy się na nie rzucili jakby jedzenia nie widzieli przez rok.
-Masz córcia-powiedziała mama podając mi dwie kanapki.
-Ja dziękuje nie jestem głodna-powiedziałam z lekkim uśmiechem na ustach.
-Przecież nic nie jadłaś od śniadania!!!Musisz coś jeść!!!
-Ale ja nie mam ochoty na jedzenie!
-No to może się czegoś napijesz?Czekolada?
-Jak muszę-i już nie było mojej mamy,dzięki temu że salon był połączony z kuchnią widziałam jak się krząta po kuchni.Wróciła z moim ulubionym kubkiem który dostałam od Niall'a na gwiazdkę.Podała mi go z uśmiechem,kiedy piłam czekoladę robiło mi się cieplej i cieplej aż zasnęłam z moim kubkiem na klatce piersiowej.Jedyne co usłyszałam było "Dobranoc słoneczko"i poczułam jak ktoś całuje mnie w czoło.Po chwili zorientowałam się że był to tata!!!!Wziął kubek ode mnie i zgasił światło w salonie to było ostatnie co zapamiętałam bo oddałam się w objęcia Morfeusza.....

4 komentarze:

  1. Jakie to słodkie. Aż mi niedobrze. A kubek świetny!!! Też chcę taki! Aha chciałabym ci zwrócić na coś uwagę. Nie jest to może jakiś tam błąd ale...
    (...)słowa podziękowania.....-zakończyła(...)
    Trzy kropki wystarczą. Takie pytanie. W jakim programie piszesz rozdziały?
    Pozdrawiam i czekam na nn.
    Ola.
    P.S. ,,stąd"

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka:) Rozdział świetny, podoba mi się:) U mnie pojawiła się nn zapraszam na zmierzch-poczatek.bloog.pl/ Buziaki:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za poprawki :D Będę starać się je używać :)

    OdpowiedzUsuń