poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział 5

-A więc tak........-Zaczęła mama ale znowu przerwał jej dzwonek do drzwi,poszła więc otworzyć.
-Ok.Lily wiesz teraz będę musiał zszyć ranę na brzuchu a później będę musiał obejrzeć twoje plecy i biodro.Rozepnij bluzę i podwiń koszulkę-powiedział doktor.Zrobiłam to co kazał z pomocą dziadka.Kiedy zdjęłam bluzę,zobaczyłam plamę krwi na mojej koszulce.
-Ughhh....-jęknęłam niezadowolona.Tata myśląc że to z bólu podbiegł do mnie i chciał chyba coś powiedzieć ale ja szybko odwróciłam wzrok.
-Dlaczego to robisz?-zapytał się Dr.Lubelski w ojczystym języku.
-Długa i nie przyjemna dla mnie historia.-on pokiwał głową w znaku zrozumienia.Po chwili do salonu weszła zdenerwowana mama.
-Co się stał...Auććć!!!!-krzyknęłam na doktorka który przemywał mi ranę,on na to lekko się zaśmiał.
-Nic kochanie.Nie martw się do twojego taty-powiedziała,a wcześniej wymieniony spojrzał na nią z zaskoczeniem-Twoja cudowna przyjaciółeczka przyszła-i w tej chwili do salonu wszedł pustak czt.Melody.Dr.Lubelski też się śmiał po nosem.Mandy kiedy usłyszała pustaka zaczęła płakać.Mama wzięła ją od babci i zaczęła uspokajać ale nic nie pomagało.
-Lilo...-wychlipała mała wyciągając rączki w moją strone.
-Mamo daj ją tu bok mnie-powiedziałam i poklepałam miejsce obok siebie.Mama posłusznie położyła małą obok mnie a ona się we mnie wtuliła tak że nie przeszkadzała doktorowi w jego pracy.
-Boże....Ledwo weszła do domu i już straszy dzieci...-powiedziałam po polsku i mama,babcia,dziadek i doktorek wybuchli śmiechem,ja po chwili też się trochę śmiałam ale szycie brzucha mi to trochę uniemożliwiało.Reszta patrzyła się na nas zdezorientowana.Mandy jeszcze trochę płacząc,dalej wtulała się we mnie.
-Witaj Melody!Co cię tutaj sprowadza?-zapytał się uprzejmie tata.
-Przyszła się spytać czy nie wyjedziemy gdzieś i pogadamy?
-Nie raczej nie.Moja córka miała wypadek dlatego z nią zostanę-powiedział w jej stronę.
-Ojjj....Małe dziecko potrzebuje opieki?-zapytała się mnie podchodząc do kanapy-Uderzyło się w paluszek?-zapytała z kpiną.Mandy słysząc jej głos zaczęła jeszcze bardziej płakać i mocniej się we mnie wtuliła-I weź zamknij ryj tego bachora-powiedziała z pogardą.Byłam wdzięczna doktorowi że już skończył zszywać ranę na brzuchu.Wstałam z lekkim utrudnieniem i stanęłam twarzą twarz z barbie.
-Po pierwsze:Zamknąć ryj to możesz tylko ty,ponieważ jako jedyna taki o posiadasz.Po drugie:Nie potrzebuje żeby on został i patrzył jak mnie szyją.Po trzecie:Kiedy mówisz mów w inną stronę bo ci jedzie.Po czwarte:Masz japę jak Gargamel.Po piąte:Zamknij japę bo dziecko płacze-powiedziałam w jej stronę.Ona zdenerwowana podniosła na mnie rękę i już miała uderzyć kiedy ktoś złapał jej dłoń.Kiedy się odsunęła zobaczyłam tam mojego tatę.
-Nigdy.Ale to nigdy.Nie podnoś ręki na moje dzieci.Jasne?
-Louis...Ale to nie było tak.Ona mnie sprowokowała...-próbowała się wykręcić Blondi.
-Przecież stałem tu i wszystko słyszałem.Moja córka nie powiedziała nic nie godnego uwagi.Wszystko co padło z jej ust o tobie było 100% prawdą.A teraz opuść mój dom-nigdy nie widziałam taty tak poważnego.
-Ale.....
-Nie ma żadnego "ale"Przez ciebie straciłem zaufanie mojej żony.Mojej córki też i do tego zawiodłem je w ich dniu.Nigdy sobie tego nie wybaczę-powiedział w jej stronę z pogardą.
-Nie moja wina że wolałeś mnie od głupiego meczu swojej córki.
-Głupia to ty jesteś-warknęłam w jej stronę z powrotem kładąc się na kanapie i przytulając płaczącą Mandy.
-Wyjdź z mojego domu-warknął mój tata.
-Ale....
-WYJDŹ!!!TERAZ!!!-wykrzyczał zdenerwowany a Mandy zaczęła jeszcze głośniej łkać.
-Aaaa...kotki dwa.Szaro-bure,szaro-bure obydwa.Ach śpij bo nocą kiedy gwiazdki się na niebie złocą....-zanuciłam jej polską kołysankę.Uspokoiła się trochę,i chyba nawet zasnęła.
-Dobra mała.Musisz się położyć na swoim zdrowym boku a ja spróbuje wstawić ci biodro.Okay?-zapytał się doktor kiedy żywa lalka barbie wyszła z naszego domu.Tata podszedł i wziął Mandy ode mnie.Zrobiłam to co lekarz kazał.Na zagłówku kanapy usidła mama i głaskała mnie po głowię.Wszyscy wpatrywali się teraz w doktor który szykował się do roboty......

1 komentarz:

  1. Jaką szmata z tej Melody! Jaki tupet,żeby podnieść rękę na dziecko. Lily za to jest bohaterką. Trochę dziwne że matka tej dziewczynki,której uratowała życie,nawet jej nie podziękowała. Cieszę się,że Louis nareszcie się opamiętał.
    Życzę weny
    Ola.

    OdpowiedzUsuń