(Włączcie "Lily's Lullaby"przy.aut)
Ból.To wszystko co czułam.Najbardziej bolała mnie głowa,klatka piersiowa,i sama mogłam wywnioskować że płytko oddycham.Ciemność.Nie wiem ile to trwało,ale po jakimś czasie słyszę szmery które stają się coraz głośniejsze.Po pewnym czasie mogę już zrozumieć niektóre słowa.
-Lily....Nie...Jak to...Nie!!!-ktoś mówił.Po kolejnym upływie czasu mogę zrozumieć pełne zdania.
-Lily...Córeczko...Nie poddawaj się...nie zostawiaj nas...-mówiła chyba mama?tak to była mama i jeżeli się nie mylę to płakała.
-Amy...Ona się obudzi zobaczysz...-to chyba był Harry.Nagle poczułam jak ktoś siada obok mnie na łóżku.
-Liluś...Plosie obudz sie(Proszę obudź się)-powiedziała Mandy.Złapała mnie za rękę i ścisnęła-Ni ma ktu sie ze mna bawic(Nie ma kto się ze mną bawić)-dalej mówiła-Kiocham cie ali jusz sie obudz(Kocham się ale już się obudź)Plooosie...-i chyba zaczęła płakać po jak się nie mylę położyła się na mojej klatce piersiowej.W tle słyszałam inne szlochy.Zebrałam w sobie wszystkie siły i otworzyłam oczy.Najpierw zobaczyłam jasność.Przymknęłam oczy i potem znowu je otworzyłam.Rozejrzałam się po pokoju.Byli tam:Niall i Jade,Zayn i Perrie,Liam i Danielle,Harry,Ian,Tata,Mama,Mandy oraz babcia z dziadkiem.Wszyscy płakali i mieli spuszczone głowy.Mama zanosiła się straszliwym płaczem.Mandy dalej leżała na mnie i płakała.Poraz kolejny dzisiaj zebrałam w sobie wszystkie siły i podniosłam wolną rękę.Położyłam ja na głowie Mandy i ją pogłaskałam.Mała nie wiedząc co się dzieje,podniosła głowę i spojrzała w moje oczy.
-LILY!!!-krzyknęła i rzuciła mi się na szyje.Wszyscy jak na rozkaz podnieśli głowy.Nikt nie mógł uwierzyć.
-Ma...nd...y...Nie mog...e oddy...chać-wysapałam.
-Plasiam(Przepraszam)-powiedziała-W konciu sie obudzilaś(W końcu się obudziłaś)Ciongle spiłaś i spiłaś(Ciągle spałaś i spałaś)-wszyscy zaczęli się cieszyć śmiać,płakać ze szczęścia,śpiewać i tańczyć.
-Ale...Już...Się obudziłam...-powiedziałam słabym głosem.Mama wstała z krzesła i podeszła do łóżka,kątem oka zauważyłam jak Liam wychodzi z sali.
-Nie...poddałam się-wychrypiałam do niej.Ona tylko się do mnie uśmiechnęła przez łzy.Przytuliła mnie delikatnie.Po niej podszedł do mnie Ian.
-Boże!Nawet nie wiesz jak się cieszę że się obudziłaś!-powiedział i mnie pocałował.Kiedy się od siebie oderwaliśmy,wszyscy uśmiechali się do nas.Odwzajemniłam uśmiechy,lekkim i zmęczonym uśmiechem.Już reszta miała się ze mną witać kiedy do sali wszedł Liam a za nim Dr.Lubelski.Nie widziałam go trzy lata!!!
-Dzień Dobry Lily!Widzę że się obudziłaś!Jak się czujesz?-zapytał się,podchodząc do monitora i coś tam grzebiąc.
-Fan...tast...cznie-powiedziałam sarkastycznie.
-Nawet po takim wypadku nadal się ciebie żarty trzymają?-zapytał się niedowierzając.
-A...Nie...Powinny?-zapytałam się.
-Dobra cicho siedź bo tracisz dużo energii kiedy mówisz-powiedział i zaczął grzebać przy kablach które były podłączone do...MNIE???Posłałam mamie takie spojrzenie,na co ona się zaśmiała.
-Musisz mieć podłączoną kroplówkę-poinformowała mnie.Fu!
-Musimy ci pobrać krew.Jak dobrze pójdzie to jeszcze dzisiaj dostaniemy wyniki-powiedział.Uśmiechnął się i wyszedł.Wszyscy mnie przytulili a mi się oczy same zamykały.Nie wiedziałam co kto do mnie mówi.Słabo mi się robiło,zaczęłam kaszleć.Kaszel razem z krwią.Ból w klatce piersiowej był straszny.Słyszałam tylko pikanie maszyn.Nagle usłyszałam zamiast pikania tylko jedno długie Piiiiiiiiiiiiii....i zasnęłam.Obudziłam się w jakimś jasnym miejscu.Miałam na sobie białą sukienkę do kostek.Rozejrzałam się.Tylko jakieś białe pomieszczenie w którym byłam.
(Włącz piosenkę ===> <3
-Witaj Lily!-powiedział jakiś męski głęboki głos.
-Kim jesteś?-zapytałam się.
-To teraz nie istotne.Wiesz gdzie teraz jesteś?
-Nie.
-Jesteś na granicy życia i śmierci-powiedział głos.
-Ale jak to?Czemu?-zapytałam się.
-To wiesz tylko ty sama.Musisz sobie to tylko uświadomić...-powiedział głos.
-To chociaż powiedz kim jesteś!-powiedziałam.
-Jestem twoim aniołem stróżem.Nazywam się Olivier-powiedział głos.
-Okay...-powiedziałam zaskoczona.Nie codziennie można poznać swojego anioła stróża.
-Chcesz zobaczyć co się dzieje teraz na dole?-zapytał się Olivier.
-Tak-powiedziałam pewna siebie.Nagle znalazłam się na szpitalnym korytarzu.Usłyszałam jakieś krzyki.Pobiegłam w tamtą stronę.Zobaczyłam jak mama wyrywa się tacie i Harr'emu.Była cała zapłakana,tak jak wszyscy.
-LILY!!!NIE!!!LILY!!!-krzyczała wyrywając się.Lekarze wbiegali do sali i wybiegali.W pewnym momencie Jade złapała jakąś pielęgniarkę.
-Co się dzieje?-zapytała się roztrzęsionym głosem.
-Zatrzymanie akcji serca...-powiedziała pielęgniarka.
-NIE!!!-krzyczała mama.Tata ją przytulił i obydwoje zjechali na kolana płacząc.Dziadek siedział i patrzył w ścianę,jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć.Babcia tuliła do siebie płaczącą Mandy i próbowała ją uspokoić pomimo to że sama płakała.Zayn tulił do siebie Perrie.Po jego policzku spływały łzy.Perrie szlochała w jego klatkę piersiową.Liam i Danielle siedzieli trzymając się za ręce i chyba się modlili a po ich policzkach płynęły łzy.Harry siedział skulony przy ścianie i miał schowaną głowę i dłoniach.Niall podszedł do Jade i ją przytulił.Ian siedział na krześle i trzymał coś w ręce.Podeszłam do niego i spojrzałam na to co trzyma.Było to nasze zdjęcie kiedy byliśmy nad morzem.
-Lily...Błagam cię nie zostawiaj mnie...Nie wiem co zrobię bez ciebie...-szeptał patrząc na zdjęcie-Liluś...Kocham cię...-pierwszy raz słyszałam jak to mówi.Nigdy mi tego nie powiedział.No tak nawiasem mówiąc teraz też mi tego nie powiedział.Podeszłam i położyłam mu moją dłoń na jego.Wzdrygnął się i podniósł głowę.Ukucnęłam i spojrzałam w jego niebieskie oczy.On jakby wyczuł moją obecność bo powiedział
-Kocham cię Liluś-mówił patrząc w moje oczy.Nagle tę chwilę przerwał lekarz który wybiegł z sali.
-ALBERT!!!SZYBKO!!!SALA 253!!!TRACIMY JĄ!!!-krzyczał lekarz.Po chwili przybiegł wołany lekarz.Razem weszli do sali.Kiedy obecni na korytarzu to usłyszeli zaczęli jeszcze bardziej płakać.A Ian nadal siedział i patrzył w moje oczy.
-Nie zostawiaj mnie...Błagam...-wyszeptał.
-Nie zostawię!-powiedziałam hardo.Pobiegłam do rodziców.Spróbowałam tego samego.Zadziałało.Kiedy położyłam rękę na ramieniu mamy ta się wzdrygnęła i podniosła głowę.Patrzała prosto na mnie.
-Lily?-zapytała się
-Tak!!!To JA!!!-krzyczałam/
-Daj spokój Lily oni i tak cię nie słyszą-powiedział Oliver.
-Ale czują moją obecność!To wystarczy!-powiedziałam mu.
-Amy(ang.skrót od imienia Amelia)co ty mówisz Lily tu nie ma.Jest w sali-powiedział tata.Podeszłam i go dotknęłam w plecy.Jak oparzony odwrócił się.Zrobiłam tak samo z innymi.
-Wy też poczuliście coś takiego...jakby was dotykało?-zapytał się Harry.
-Tak!-powiedzieli zgodnie-Dziwne-dokończył Liam.
-Lily!Pora wracać na górę!-powiedział Olivier i nawet nie zdążyłam mrugnąć i już byłam w białym pokoju.
-Teraz musisz zdecydować co chcesz zrobić!Czy wróci na ziemię co nie będzie łatwe,czy zostać tutaj i żyć wiecznie w takim ciele jakim teraz jesteś.Wybór należy do ciebie-powiedział Olivier.Myślałam przez chwilę.Przed oczami miałam te wszystkie sceny z dołu,moich przyjaciół,mój pierwszy mecz,moja i taty pierwsza piosenka,mój pierwszy pocałunek z Ian'em.I resztę tych dobrych chwil.Ale także miałam te przykre chwile.Na przykład kiedy tata mówił że nic się nie stało że nie przyszedł na mecz,kłótnie z mamą,zdradę ojca,wypadek kiedy z nim rozmawiałam.Zdecydowałam.
-Olivier!-krzyknęłam
-Tak?
-Podjęłam już decyzję!
-A więc jaką?
-Wracam na ziemie!
-To twój wybór.Ale pamiętaj!Na ziemi będzie cię czekać wiele przeszkód!Będziesz nie raz musiała unikać śmierci!Musisz walczyć!Pamiętaj!Nigdy się nie poddawaj!-powiedział Oliver-Teraz ześlę cię na ziemię.Trzymaj się Lily!Do zobaczenia kiedyś!-i już wirowałam w dół.Obudziłam się w szpitalu.Wokoło mnie było pełno lekarzy.Wszyscy mieli zaskoczone miny.
-Co się tak gapicie?Nigdy dziewczyny nie widzieliście?-zapytałam się.
-Boże!To jakiś cud!!!Ona żyję!-lekarz wybiegł na korytarz.Większość lekarzy z niedowierzaniem opuszczali sale.A ja pełna energii siedziałam sobie na łóżku.Dr.Lubelski stał i patrzał na mnie.
-Taak?-zapytałam się
-Nic.Muszę ci pobrać krew-powiedział i zaczął robić wszystko co potrzebne.Kiedy już pobrał krew do pokoju wpadła cała moja rodzina.
-No Cześć!-powiedziałam wesoło.Wszyscy patrzeli się na mnie jak na ducha.
-Co jest?Wszystko w porządku?
-Ty...Żyjesz..-powiedział roztrzęsiony Harry.
-No...Przecież obiecałam że się nie poddam!-powiedziałam jakby to było oczywiste...
o kurczę dziewczyno przez ciebie sie popłakałam;/ Rozdział fajny, ale kiedy wyjaśni się sprawa ojca Lilly?? Co znaczyło, że on nie chciał uch zostawi?? Pisz szybki:) Pozdrawiam:D
OdpowiedzUsuń:D Wszystko w swoim czasie :D
UsuńRównież Pozdrawiam :*
SLDN
Jak dalej tak będzie to mi chusteczek nie starczy. Ja uważam że Lily nie powinna wybaczać ojcu. Ten rozdział też pisałaś na podstawie swoich doświadczeń?
OdpowiedzUsuńAle nie było tego całego spotkania z Oliverem :)
UsuńBLOGGER ŚWIRUJE!!!NIE MOGĘ DODAĆ POSTA ANI NIC!!!ZMIENIĘ SZYBKO STRONĘ I DAM WAM LINKA!!!
UsuńNiestety ale tak...
OdpowiedzUsuń