Rano obudziłam się w wyśmienitym humorze.Słońce grzało niesamowicie.Piękna Pogoda!Idę dzisiaj się po opalać!Trzeba trochę nabrać kolorków!Ubrałam na siebie bikini na to narzuciłam jakąś koszule i zbiegłam na dół.Na śniadanie zjadłam tylko jabłko.Wzięłam mój telefon,wodę i jakieś magazyny z domu i wyszłam na taras gdzie znajdował się basen i kilka leżaków.Położyłam się na jednym z nich.Po chwili dołączyła do mnie mama z Mandy.Mama po mimo upływu lat nadal miała fantastyczną figurę.One poszły do basenu i zaczęły się chlapać.
-Lily!Chodź pobaw się z Mandy!Ja chcę trochę odpocząć!-krzyknęła mama.
-Ok!Już idę!-podeszłam do basenu i delikatnie się do niego weszłam.Mama wyłożyła się na leżaku i zaczęła opalać.Bawiłyśmy się z Mandy w wodzie aż do obiadu.Było super!Na obiad zjedliśmy zupę pomidorową.Mmm...Pycha!!!Kiesy skończyłam pobiegłam na górę się przebrać.Weszłam na mojego McBook'a i odwiedziłam FB,TT i odpisałam na pytania fanów 1D.Włączyłam stronę naszej drużyny kiedy moją uwagę przyciągnęła pewna reklama.
"Członkowie One Direction zniknęli!!!Źródła donoszą że One Direction zakończyło swoją karierę!Czy aby na pewno?"
CO???!!!Jak to zniknęli?Kiedy to przeczytałam zbiegłam na dół i powiedziałam mamię co się stało.Zaczęłyśmy dzwonić do wszystkich członków 1D ale nikt nie odbierał.Spróbowałyśmy zadzwonić do Danielle,Perrie i Jade ale one też nie odbierały.Przeczuwałam że to ma coś wspólnego z Eleanor...Pobiegłam na górę i do mojej torby spakowałam telefon,klucze od domu i inne potrzebne rzeczy.Zbiegłam z powrotem na dół i powiedziałam mamie że jadę do Londynu.Ona też chciała ale musiała zostać z Mandy.Dała mi pieniądze i powiedziała że mam na siebie uważać.Wzięłam bluzę i wybiegłam z domu.Teraz została jedna kwestia...Czym ja pojadę do Londynu?Aha!Taxi!Siedziałam w taksówce i poprosiłam żeby mnie zawiózł do Londynu.Dzięki temu że znam się z Taksiarzem mam trochę taniej.To dobry starsy pan i jest w połowię Polakiem.O koło 18:00 zajechaliśmy pod dom mojej rodziny.Podziękowałam i zapłaciłam taksiarzowi i pobiegłam w stronę domu.Bramka była otwarta,podbiegłam do drzwi domu.Nacisnęłam klamkę i drzwi ustąpiły.Hmm...Dziwne.Ruszyłam w stronę salonu.Na stole zauważyłam kartkę.
"Jeśli chcecie zobaczyć swoją rodzinkę,niech Lily Tomlinson stawi się w starej fabryce za mostem.Pamiętajcie żadnych glin.!!!"
Nie wiele myśląc pobiegłam do garażu i wzięłam motor Zayn'a.Nie mam pozwolenia na prowadzenie ale cóż...Umiem jeździć bo wujek mnie uczył.Ruszyłam.Po 15 minutach zatrzymałam się przed mostem.Zeszłam z niego bo nie chciałam żeby mnie usłyszeli.Pobiegłam w stronę fabryki.Powoli weszłam do środka.Wszędzie było ciemno.Starałam się być cicho,gdy nagle usłyszałam głośne oddychanie i huk zamykanych drwi.Nagle zapaliło się światło.Na krzesłach ujrzałam 1D,Perrie,Jade i Danielle. Byli do nich przywiązani,i jak mogłam zauważyć byli trochę poobijani.Pobigłam do Perrie i zdjęłam jej taśmę z ust.Ciekawe jako jedyna miała taśmę reszta była chyba nie przytomna.
-Li...li co ty tu robisz?-wypowiedziała z wielkim trudem.
-Przyjechałam do Londynu kiedy zobaczyłam że zniknęliście.Dzwoniłam z mamą ale nikt z was nie odbierał...-urwałam bo zobaczyłam że Perrie patrzy się na coś przerażona.Podnosiłam się z klęczek bo odwiązywałam Perrie i odwróciłam się.Stała tam Eleanor.W ręce trzymała nóż a w drugiej pistolet.Na twarzy miała obłąkany uśmiech.
-Proszę,proszę,proszę...Kogo to moje piękne oczy widzą!Lily Tomlinson!Może obudzimy resztę żeby popatrzyła sobie na ciebie!?-strzeliła w sufit.Wszyscy obudzili się od huku wystrzału.Ja powoli zaczęłam okrążać Elenor.Chodziłyśmy w takim kółku.
-Lily...?
-Uciekaj!!!
-Co ty tutaj robisz?
-Czy ty jesteś normalna?
Posypały się pytania w moja stronę.Zignorowałam je.Patrzyłam Eleanor w oczy.
-Co ty próbujesz zrobić?Co ty chcesz przez to osiągnąć?-zapytałam się jej.
-Pfff...A jak myślisz?Przez to że się pojawiłaś na nowa w życiu swojego ojca on zaczął mnie olewać!Ty i twoja nic nie warta matka zniszczyłyście mi życie!!!-wykrzyczała.Podniosła Pistolet w moją stronę.
-NIE!!!-krzyknęli wszyscy.Oddała strzał.Ale chyba nie ma dobrego cela bo strzał przeleciał kawałek ode mnie.Mam plan.Złapałam się za miejsce gdzie mnie"postrzelono"i padłam na ziemię.Zamknęłam oczy i starałam się nie widocznie oddychać.
-HA!Zabiłam ją!-ale ona jest pusta!"postrzeliła" mnie tylko w ramię.Boże dzięki bogu że jest ładna po rozumem to ona nie grzeszy.
-Nie!Lily!Nie!!!-słyszałam krzyki mojej rodziny.Najgłośniej krzyczał tata.Poczułam jak Eleanor odchodzi ode mnie i idzie w stronę rodziny.Otworzyłam oczy w moją stronę patrzyli się wszyscy oprócz Eleanor która szła do nich odwrócona do mnie plecami.Pokazałam im że mają być cicho.Kawałek od siebie zauważyłam linę.Bingo!Już mam plan.Zaczęłam się skradać w stronę Eleanor.Stanęła przed tatą i się zapytała:
-I co teraz?Twoja kochana córeczka nie żyje!Ups!Teraz czas na tą małą smarkule i twoja niec nie wartą żonę...-zagotowało się we mnie.Jak ona się wyzywać Mandy i mamę?Podeszłam do niej i popukałam w ramię.Ona zaskoczona odwróciła się w moją stronę.W tedy ja uderzyłam ją z całej siły w twarz,upadła na ziemię trzymając się za bolące miejsce.Kopnęłam ją tak że przeturlała się bliżej liny.
-Nigdy!Ale to prze NIGDY!!!NIE NAZYWAJ CZŁONKÓW MOJEJ RODZINY BEZ WARTOŚCIOWYMI!!!JEDYNYM OSOBNIKIEM KTÓRY JEST NIC NE WARTY JESTEŚ TY!!!NAWET 1000000000 TAKICH JAK TY NIE BĘDZIE WIĘCEJ WARTA OD MOJEJ RODZINY!!!ROZUMIESZ???!!!-krzyczałam w jej stronę.Wszyscy byli cicho jak makiem zasiał.Korzystając z okazji szybko związałam Eleanor.Nagle do głowy wpadła mi myśl"Przecież ona sama by sobie nie poradziła porwaniem ósemki osób!"ktoś musi z nią pracować...Dobra nie ważne.
-Lily!Nic ci nie jest?-zapytała się Perrie.
-Nie.Mi nie!A wam?Nie macie żadnych większych obrażeń?-zapytałam się podchodząc do Perrie i dalej próbując ją rozwiązać.Pistolet i nóż kopnęłam dalej od Eleanor żeby się czasem nimi nie posłużyła.Więzy na nogach odpuściły,miałam już brać się za ręce kiedy poczułam straszny ból z tyłu głowy.Złapałam się za miejsce bólu i padłam na ziemię.Po chwili poczułam mocne uderzenie w brzuch.Poturlałam się po podłodze.Słyszałam jakieś krzyki ale nie mogłam zrozumieć co znaczą bo ból mi to uniemożliwiał.Otworzyłam powoli oczy i obaczyłam jakiś trzech kolesi.Jeden podszedł do mnie i brutalnie postawił na nogi.Uderzył mnie w brzuch zgięłam się.We troje się zaśmiali.
-Ale z ciebie ładna laleczka...-powiedział ten który mnie trzymał.Przycisnął mnie do siebie od tyłu(tak że plecy Lily dotykały jego klatki piersiowej :P przy.aut.)trzymał mnie mocno w tali unieruchamiając przy tym moje ręce.Jeden z tych gości wyglądał dość znajomo.
-Łapy precz od niej!!!-krzyknął tata.Za to dostał w twarz.
-Trzeba ją odwiązać...-powiedział pierwszy z nich wskazując na Eleanor.
-Daj spokój!Jeszcze jest czas!Zobacz jakie laleczki tu są do zabawy!-powiedział ten który mnie trzymał.
-Jednak ją obudzimy!Trzeba iść według planu!
-Dobra dobra!Spokojnie!Rób co chcesz!-ten pierwszy podszedł do Eleanor i ją odwiązał.
-Zawiozę ją w odpowiednie miejsce!Wy zajmijcie się tymi tu!-i wyszedł.Ten który mnie trzymał zaczął się o mnie pocierać.
-Możesz przestać!!!???-krzyknęłam na niego-Chcesz sobie popukać to do burdelu!!!
-Oj...Zobacz Conor jaka pyskata!-to ona!To on mnie zgwałcił!!!Spojrzałam na niego z przerażeniem w oczach.To Conor McAdam.Fuck!Za co!?Olivier jeśli mnie słyszysz!Pomóż!
-O widzę że mnie pamiętasz!I co tam jak życie ci mija?
-Lepiej niż ci się wyobraża!Mam cudownego chłopaka którego kocham!-kiedy to powiedziałam to zaśmiał mi się w twarz.Podszedł do mnie i uderzył w twarz.Facet który mnie trzymał puścił mnie i upadłam na kolana przed tym wypłoszem.
-To chyba ten twój chłoptaś się nie ucieszy...-powiedział kucając przede mną.
-Z czego?-zapytałam się podnosząc głowę i patrząc mu twardo w oczy.Zobaczyłam jego diabelski uśmiech.Wiedziałam że to nic dobrego nie znaczy.Podniósł się z klęczek i zaczął iść w stronę reszty.Nie zbliżył się do nich za bardzo.Zaczął chodzić przed nimi w tą i z powrotem.Patrzyłam na niego uważnie.Jego telefon ogłosił że dostał sms.Spojrzał się na ekran i uśmiechnął się jeszcze szerzej.Kiwnął na kolesia.On zrozumiał co ma zrobić.Ruszył w stronę jakiś drzwi.Wrócił po jakimś czasie i kiwnął w stronę Conor'a.
-A więc tak piękna-powiedział kierując się w moją stronę-Zrobisz to co ci każe albo oni na tym ucierpią-wskazał na resztę.
-Lily!Nie rób nic!My wytrzymamy!-krzyknął Harry.
-Hahah!Naprawdę Liluś chcesz się przekonać co potrafimy?Nie?To rób co każe!-krzyknął Conor-Wstawaj!-zrobiłam tak jak kazał.Popchnął mnie w stronę tych drzwi.W pomieszczeniu znajdowało się łóżko.Bałam się.Boże daj mi siłę.
-Mała powtórka z tamtej nocy hmm?-zapytał się stojąc za mną-Pamiętaj nic się nie stanie twojej rodzinie...-nie miałam siły odpowiedzieć-Mówię coś do ciebie!-i uderzył mnie w głowę.Zemdlałam.
SCENA +18!!!CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!!!!
Gdy otworzyłam powieki widziałam tylko ciemność... Byłam do czegoś
przywiązana. Najprawdopodobniej do łóżka. Nie miałam na sobie ubrań.
Nagle usłyszałam skrzypienie podłogi. Ktoś do mnie
podszedł. Poczułam silną woń męskich perfum oraz jego oddech na mojej szyi. Jego włosy łaskotały mnie w policzek. Jego masywni silne dłonie
spoczęły na moich biodrach.
-Zostaw mnie zboczeńcu! Na pomoc!-krzyczałam ile tylko miałam siły.
-Przestań, nikt cię tu nie usłyszy-mogłabym przysiąc, że gdyby nie ciemność to zobaczyłabym złowieszczy uśmiech na jego twarzy-Ten pokój jest dźwiękoszczelny.-zaczęłam niespokojnie oddychać.
-Spokojnie, jeszcze nic ci nie zrobiłem...
-Jakie JESZCZE?! No chyba c...-urwałam bo zachłannie wpił się w moje
usta. Gdyby nie fakt, że byłam przywiązana do leżącego łóżka już dawno
dostałby po jajach. Próbowałam się wyrwać, ale nie miałam szans. Był
zbyt silny. Zaczął całować mnie niżej, po dekolcie, piersiach i po
brzuchu. Usiadł na mnie okrakiem a ja poczułam, że on też jest nagi.
Jego kolega ocierał się o moje podbrzusze kiedy on masował moje piersi.
Nie mogłam uwierzyć, że on mi to robił...
Nagle Conor wsadził we mnie swojego kutasa i zaczął gwałtownie się we
mnie poruszać. Bolało. Bolało jak cholera. A najgorsze było to, że nie
mogłam z tym nic zrobić. Przyspieszał i przyspieszał. Krzyczałam,
błagałam, żeby przestał, żeby mnie puścił. Wszystko na próżno. Łzy lały
mi się strumieniami. Już dawno miałam dość, ale on nie przestawał. Wiłam
się z bólu. Nagle przestał. Po prostu wyszedł ze mnie. Nie wiedziałam,
dlaczego, ale cieszyłam się, że to już koniec. A jednak się myliłam.
Chłopak wstał ze mnie, podszedł do czegoś, chyba do szafki i wrócił.
Siłą obrócił mnie na brzuch. Teraz leżałam tyłkiem w jego stronę.
Słyszałam chwilowe pocieranie dłonią o dłoń, a później jeden jego palec
wylądował we mnie. Poruszał nim najpierw powoli a później coraz szybciej
i szybciej. Po chwili dołączył do niego drugi palec a później trzeci.
Szybko je ze mnie wyjął, a ich miejsce zastąpił jego gruby i długi
penis. Dla dodatkowej satysfakcji wsadził mi palce w pizdę. Znów
zajebiście mnie bolało, ale jego to nie obchodziło. Był brutalny i
gwałtowny. Nie obchodziło go, co czuję. On chciał tylko swojej
przyjemności. To jemu miało być dobrze, nie mi.
-Conor! Błagam! Przestań już! To boli!! Aaaa! Koniec!-błagałam go.
O dziwo wykonał kilka ostatnich,
najmocniejszych pchnięć i spuścił się w moją ciasną dziurkę. Wyjął ze
mnie penisa oraz palce, zszedł ze mnie i obrócił na plecy.
KONIEC SCENY +18!!!
-Ubierz się...-powiedział odwiązując mnie.Zrobiłam to co kazał a łzy nadal płynęły.Wyszliśmy z pokoju,ja ledwo stojąc na nogach.Nie miałam siły na nic.Kiedy nas zobaczyli moja rodzina miała przerażone miny a ten koleś uśmiech na twarzy.
-I jak było?-zapytał się głupkowato.
-Nie twój interes...Nie musisz jej związywać,ma ostrzeżenie na przyszłość.Teraz posłuchaj mnie zrobisz coś źle a to będzie twoja kara a moja nagroda-powiedział w moją stronę-I nie płacz-wytarł mi łzy z policzków-Nie lubię kiedy się zmusisz-dodał.Spojrzałam na niego z dziwnym grymasem na twarzy.
-Pamiętaj!Zawszę cię kochałem,kocham i kochać będę.-powiedział patrząc mi w oczy.
-Gdybyś mnie kochał to byś mi tego nie zrobił...-wyszeptałam.Pogłaskał mnie po policzku i kiwnął na drugiego kolesia.
-Idziemy...Wrócimy jutro-powiedział Conor i wyszli z fabryki.Upadłam na ziemię i pozwoliłam łzą płynąć.Zapomniałam że oni tam wszyscy są.Otrząsnęłam się,wytarłam łzy i podniosłam się z ziemi.Podeszłam do Perrie i zaczęłam odwiązywać jej ręce.Moje dłonie tak się trzęsły że nie miałam szansy rozwiązać węzłów.Rozejrzałam się po hali.Ha idioci!Zostawili pistolet i nóż.Ruszyłam w stronę noża.Trochę było ciężko bo ból nie dawał o sobie zapomnieć.Wróciłam do Perrie.
-Teraz się nie ruszaj bo mogę zranić twoje dłonie...-wyszeptałam zachrypniętym głosem.Wszyscy patrzeli się na mnie.Już po chwili Perrie była wolna.
-Lily...-przytuliła mnie do siebie.Moja łza skapnęła na jej bluzkę.Odsunęłam się od niej i wytarłam łzy.Próbowałam się uśmiechnąć.
-Uwolnijmy resztę...-powiedziałam mim zachrypniętym głosem.Odkaszlnęłam.Z nożem uwolniłam wszystkich raz dwa.Potem bez żadnego słowa usiadłam pod ścianą.Oliver!Czemu mi to robisz?Wiem mówiłeś że będę musiała przejść wiele przeszkód itd.ale dlaczego mieszasz moją rodzinę w to?No dlaczego?Kiedy tak rozmyślałam usłyszałam piosenkę "We Found Love"po chwili zrozumiałam że to mój telefon.Rozejrzałam się po hali.Jest moja torba!Wysiliłam się na tyle ile potrafiłam i ruszyłam w stronę torby.Reszta patrzyła na mnie zdziwiona.Wyciągnęłam mój telefon i spojrzałam na ekran.Dziadek!
-Halo?
-Halo?Lily?To ty?
-Tak dziadku...-rozmawialiśmy po polsku.
-Gdzie ty jesteś?Nikt nie wie co się z tobą stało!Mama powiedziała że pojechałaś do Londynu a tak się składa że ja i babcia też tu jesteśmy!
-Dziadku spokojnie!A więc pojechałam do domu One Direction bo usłyszałam że zniknęli...-i opowiedziałam mu całą historię,gdzie się znajduje.
-Posłuchaj...Dzwonię na policję!
-Ale dziadku!W liście pisało że nie możemy!
-Ci bandyci są teraz w fabryce?
-Niee...
-A gdzieś na jej terenie?
-Tego nie wiem bo jestem w środku!
-Masz gdzieś możliwość spojrzenia na teren fabryki?-zapytał się.Zaczęłam się rozglądać po fabryce.Bingo!U sufitu fabryki były średniej wielkości okna.Z tej racji że po ścianie wspinały się belki miałam szanse po nich dojść do góry.
-Przy suficie są małe okienka.Chyba dam radę po nich wejść!
-Super tylko się nie rozłączaj!-powiedział.Spojrzałam na resztę.Po krótkim namyślę podałam telefon Perrie.
-Tylko się nie rozłączaj!-powiedziałam jej-Dziadku Perrie ma telefon!Idę!-i ruszyłam w stronę ściany.Zaczęłam powoli się wspinać.Słyszałam przerażone krzyki mojej rodziny.Doszłam!Hell Yeah!Spojrzałam pod siebie.Ja cię kręcę!Ale wysoko!Fuck!Dobra nie myśl o tym!Zaczęłam rozglądać się po podwórku fabryki.Nic żadnego samochodu!Nic!Ale za mostem widziała mój motor!
Zaczęłam schodzić na dół.Na ostatnich dwóch metrach skoczyłam.Uff...`Udało się.Nigdy więcej!Nie dość że wszystko mnie boli to jeszcze musiałam się wspinać!Podeszłam do Perrie i zabrałam jej telefon.
-Nie ma nikogo ani niczego!Pusto!-powiedziałam do dziadka.
-Ok!Bądźmy w kontakcie!Będę pisać wiadomości!Trzymajcie się!-i się rozłączył.O co mu chodziło z tymi wiadomościami?Jaki kontakt?Co on kombinuje?Dobra!Pożyjemy obaczymy!Spojrzałam na nich.Nie wyglądali tak źle...Ok.Dosyć!Włączyłam wibrację w telefonie w razie czego!Podeszłam do ściany i znowu przy niej usiadłam.Nic nikt nie mówił.Spojrzałam na zegarek na mojej ręce 20:45.Trochę czasu minęło.Oparłam głowę o ścianę i zamknęłam oczy.Oddychałam powoli i miarowo żeby się uspokoić i żeby złagodzić chociaż trochę ból.W głowie śpiewałam sobie moją kołysankę którą skomponował dla mnie tata kiedy byłam mała.Tak sobie nucąc w głowie poczułam jak ktoś siada obok mnie.Otworzyłam oczy i spojrzałam na osobę obok.Była to Danielle.Patrzyła na mnie z współczuciem,dumą i chyba miłością taką rodzinną oczywiście.Położyła mi dłoń na ramieniu.
-Dziękuje że byłaś na tyle odważna że przyjechałaś nas uratować...Jesteś taka odważna i dzielna...Tyle przeżyłaś i nadal się nie poddajesz tak jakby to zrobiła większość z nas...Nie wiem jak ci dziękować za przybycie...Szczerze mówiąc myślałam że...-nie dokończyła.
-Mimo wszystko jesteśmy rodziną,a ja rodziny nie ostawiam w potrzebie...-powiedziałam.Po twarzy Danielle zaczęły spływać łzy.
-Ale mówiłaś że cię skrzywdziliśmy!
-Wiele osób zdążyło mnie skrzywdziło...-kiedy skończyłam Danielle rzuciła się na mnie żeby mnie przytulić.Mimo wszystko brakowało mi ich wszystkich.Ku jej zdziwieniu oddałam uścisk.
-Tyle przez nas wycierpiałaś...Ale musisz wiedzieć że mieliśmy powód żeby to zrobić...
-Nie chcę teraz o tym rozmawiać...-wyszeptałam i położyłam jej głowę na ramieniu.
-Lily muszę się ciebie zapytać...Co się stało tak w pomieszczeniu?-zapytała się Danielle lekko skrępowana.Samo wspomnienie wywołało u mnie łzy.
-Nie chcę o tym mówić...-wyszeptałam przez łzy.Ona tylko mnie mocniej przytuliła.
-Czy on zgwałcił cię?-wyszeptała mi do ucha.Nie chciałam odpowiadać tylko pokiwałam głową na tak.Przytuliła mnie jeszcze mocniej.
-Wstawaj!Chodź usiądziesz na krześle...-powiedziała i pomogła mi wstać.Twarz zasłoniłam włosami żeby nikt nie widział moich łez.Usiadłam na krześle i patrzyłam na moje ręce.Były gdzie,nie gdzie podrapane.Poczułam jak ktoś mnie przytula po obu stronach.Były to Jade i Perrie.Oddałam uścisk.Ściskały mnie tak mocno że nie mogłam złapać oddechu.
-Dzie...wczyny nie...mogę odd...chać...-wysapałam.Zaśmiały się i mnie puściły.Uśmiechnęłam się.Spojrzałam na nie,kiedy zobaczyły że mam uśmiech na ustach zaczęły jeszcze bardziej się śmiać ale tym razem ze szczęścia.Kiedy skończyły się śmiać,przez chwilę była cisza.Nagle usłyszałam krzyk.
-LILY!!!-spojrzałam w stronę z skąd dochodził krzyk i zobaczyłam jak Niall biegnie na mnie z rozłożonymi ramionami i wielkim uśmiechem na ustach.Po chwili byłam w jego ramionach.Trochę zajęło mu zdanie sobie sprawy że tu jestem.Nie powiem szybki to on jest(czujecie ten sarkazm?)zaśmiałam się i też go przytuliłam.
-LILY!-dołączył do nas Harry,ale myślę że oni chcieli rozładować trochę atmosferę.
-LILUNIA!-Liam
-LILUŚ!-Zayn.Wszyscy rzucili się na mnie.Jednak tata stał dalej.Nie podszedł.Chłopcy w końcu mnie puścili.
-Myślałam że przez te 3 lata trochę zmądrzeliście ale jednak się myliłam...-powiedziałam.Zaśmiali się.
-I ty w cuda wierzysz?-zapytał się Liam.Pokręciłam głową.Spojrzałam na tatę.On na mnie również,patrzeliśmy sobie w oczy.W jego widziałam troskę,dumę,przerażenie,miłość i coś na kształt nadziei.Podszedł do krzesła na którym siedziałam.Usiadł na krześle obok,reszta udawała że są zajęci ale ja wiedziałam że nas uważnie słuchają.
-Lily mogę ci teraz wszystko wytłumaczyć?-zapytał się
-Jak chcesz...-i zaczął mi wszystko tłumaczyć.Że to ich menago(menadżer)kazał im wszystko zrobić.Miał powiedzieć nam wszystko ale nie miał czasu.Tata Eleanor jest jakimś wpływowym kolesiem który powiedział że jak tata nie będzie z Eleanor to on zniszczy One Direction.Zrozumiałam go ale nie chciałam mu tego jeszcze pokazywać.Chce najpierw opowiedzieć mamie.I w tedy zdecydujemy co się stanie.
-Rozumiem.Ale to nie zmienia faktu że mogłeś chociaż wysłać sms'a żeby nam wszytko wytłumaczyć...Każde z was mogło...-powiedziałam.
-Nie mogliśmy!Nasze telefony były pod ciągłą obserwacją...-powiedział.To już zmienia trochę sprawę.Miałam coś powiedzieć kiedy ma podjazd fabryki zajechało jakieś auto,szybko wstałam w krzesła podbiegłam do mojej torby,wzięłam ja i schowałam w cieniu.Telefon wsadziłam w stanik.Na wszelki wypadek.Nóż i pistolet schowałam do torby.Nagle drzwi się otworzyły i weszła dwójka osób.Byli to Eleanor i Conor.Co oni tu robią?Przecież mieli przyjechać jutro!
-O!Widzę że jednak miałaś siłę by ich uwolnić!-krzyknął Conor.Chłopaki stanęli po moich bokach.A dziewczyny za mną-O i masz obstawę!Cóż za piękny pokaz rodzinnej miłości!-zaśmiał się szyderczo.
-I tak tylko dwoje was przeżyje!Louis i Lily!Ale tylko pod warunkiem że będziecie z nami.Jak my nie możemy mieć was to nikt was nie będzie miał!!!-krzyknęła Eleanor.Jakaś dziwna siła dodała mi odwagi.
-Chyba kobieto cię coś boli!!!Idź się lecz!Razem z tym wypłoszem!!-Kiedy Conor to usłyszał zaczął iść w moją stronę.Ja wyszłam mu na przeciw.Nie zwracałam uwagi że chłopaki chcieli mnie powstrzymać.Kiedy staliśmy z Conor'em przed sobą spojrzałam mu w oczy.On powoli zaczął się pochylać do pocałunku.Ja korzystając z okazji kopnęłam go z kolanka w jego skarb!Musiało boleć bo zwijał się na ziemi.Haha!Brawo Lily!Za sobą usłyszałam pomruki podziwu.
-Nienormalna jesteś!-krzyknęła Eleanor.
-Czemu mówisz o sobie?-chciałam ją wkurzyć.
-Zamknij się!
-Znowu gadasz do siebie?
-Przestań!
-Ale co ja robię?
-PRZESTAŃ W TEJ CHWILI!!!!
-Oj...Trzymaj swoje konie!Keep Calm and Carry On!!!-to ją musiało ostro wkurzyć bo zaczęła biec w moją stronę ale niestety(dla niej)nie zauważyła swojego pomocnika i się o niego potknęła lądując na ziemi.Zaśmiałam się.Nagle usłyszeliśmy syreny policyjne!Uratowani jest!!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz